niedziela, 15 grudnia 2013

three

Siedziałam tak płacząc, nie wiem jak długo. Może było to 5 albo 15 minut… Nie wiem, nic mnie wtedy nie obchodziło. Nie chciałam o niczym myśleć. Cisza wokół mnie niestety nie pomagała w niczym. Usłyszałam dzwonek. Nie byłam pewna czy tylko to sobie wyobrażam, a może naprawdę dzwonił? Usłyszałam krzyki, śmiechy, i odgłosy tupania nogami. Różne osoby zaczęły przebiegać obok mnie. Nawet nie zwracając uwagi na to że jakaś osoba siedzi na schodku i płacze. Ja także ich ignorowałam. Teraz nic się dla mnie nie liczyło. Byłam w pustce. Pomiędzy rzeczywistością a nicością. Może to brzmi strasznie dołująco ale tak się właśnie czuję! Przed chwilą byłam świadkiem zabójstwa! Jeszcze nic nie mogę nikomu powiedzieć. No i co ja mam zrobić?! Nagle poczułam że ktoś obejmuje mnie ramieniem. Nie chciałam żeby ten ,,ktoś’’ zobaczył że płaczę. Liczyłam an to że albo sobie pójdzie albo powie czego chce. Chwilę to trwało ale nareszcie osoba obejmująca mnie coraz mocniej postanowiła się odezwać.                                                                                                                                                   
–Co się stało? Usłyszałam czuły i troskliwy głos, kogoś kogo nigdy bym się nie spodziewała. Nie chciałam odpowiadać na jego pytanie, chciałam teraz pobyć sama. Albo może potrzebowałam aby się wyżalić? Z resztą już sama nie wiem czego chcę… Po chwili ciszy znów się odezwał.
- Nie powiesz mi… Wszystko gra? Jason zapytał tym samym tonem. Zdecydowałam się podnieść głowę i na niego popatrzeć. Podejrzewam że mascara spływała po mojej twarzy. A oczy były sine. Musiałam wyglądać okropnie. Popatrzyłam na niego smutnymi oczami. A on widocznie bardzo się tym przejął bo przytulił mnie jeszcze mocniej. Czemy on to robił?!
 – Wybacz… Jeśli chcesz to mogę sobie pójść. Już miał wstać gdy ja pociągnęłam go za rękę aby z powrotem usiadł. Popatrzył na mnie wyczekująco. Wstałam i zaczęłam iść w stronę łazienki ciągnąc go za rękę. Nie sprzeciwiał się tylko biegł za mną. Gdy doszłam to celu. Przypomniałam sobie wszystkie zdarzenia o których chciałam zapomnieć. Łzy same zaczęły mi lecieć. Ścisnął mocniej moją dłoń dla otuchy. Uśmiechnęłam się słabo. Wciągnęłam go do łazienki dziewcząt. Na pewno się trochę zdziwił albo pomyślał niewiadomo co bo zatrzymał się i nie chciał wejść. Po chwili ośmielił się. W środku było kilka dziewczyn patrzących w kierunku ofiary. Miały twarze jak z kamienia. Jason zaśmiał się lekko lecz gdy pociągnęłam go do miejsca w którym leżała jego martwa dziewczyna uśmiech zniknął. Znieruchomiał a twarz miał przerażoną. Tym razem to ja uścisnęłam jego dłoń mocniej. Chciałam pokazać mu że nie jest teraz sam. Wszystkie kolory odpłynęły, ale oczy nie zaszkliły się w przeciwieństwie do mnie. Niektóre osoby płakały, ja starałam się powstrzymywać. One robiły to pewnie dla tego że przyjaźniły się z nią albo z wrażenia, lub szoku. Ja płakałam dlatego że byłam świadkiem tego całego piekła. Nawet nie znałam tej dziewczyny, nie miałam pojęcia jak się nazywa, lecz to była dziewczyna Jason’a. Miałam wrażenie że większe wrażenie zrobiło na nim to ze właśnie widzi nieżywą osobę a nie to że była jego dziewczyną. Cóż gdy pierwszy raz ją widziałam nie wydawała się za miłą. Chłopak odwrócił się do mnie i schylił się do mojej wysokości, tak by patrzeć mi prosto w oczy.                                                                                                                 
–Czy… ty widziałaś kto to zrobił? Zapytał niepewnie. Bałam się popatrzeć mu prosto w oczy więc wpatrywałam się w podłogą i płakałam. Bolało mnie o że nie mogłam mu powiedzieć. Wolałam nie ryzykować…
- N-nie… Przyszłam tu i ją zobaczyłam wtedy szybko wybiegłam… Powiedziałam ciągle łkając. Chyba nie miał zamiaru zadawać więcej pytań bo przytulił mnie mocno. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i płakałam. Byłam mu wdzięczna że nie pyta o nic więcej. Niektóre dziewczyny patrzyły się na nas ze zdziwieniem. Puścił mnie i popatrzył w moje brązowe oczy. Ujrzałam że ma koszulkę mokrą od moich łez.
-Przepraszam. Wyglądał na zdziwionego więc wskazałam na jego koszulkę.
-Ahh nic się nie stało… Ważne że nic Ci nie jest. Na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
–Czy ktoś wezwał już pomoc?! Krzyknął i rozglądnął się po pomieszczeniu. Jakaś dziewczyna podniosła rękę i wypowiedziała ciche ,,Powiadomiłam pogotowie i nauczyciela’’ Jason podszedł do niej. A najgorsze było to że nigdy nikt nie dowie się kto ją zabił, a ja nie mogłam puścić pary z ust. W sumie nie miałam pewności czy dowiedział by się ze to ja. Lecz wglądał groźnie i wolałam nie ryzykować. Coś mi mówiło że znałam tego człowieka ktokolwiek to był…
------------------------------
okeeeeeeeeeeeeej to kolejny :*** dla mojej największej fanki <3333 



piątek, 13 grudnia 2013

two cz. druga

     Chociaż lubię polski, to ta lekcja mijała bardzo długo. Nie myślałam o tym co mówi ta kobieta. Zastanawiałam się nad chłopakiem na którego wpadłam. Co ja gadam było ich sporo. Chodzi mi o tego z błękitnymi oczami! Czemu ja o nim myślę nawet nie rozmawialiśmy. Znaczy on coś do mnie powiedział chyba ,, uważaj jak chodzisz’’ czy coś w tym stylu. Z resztą nieważne! To było dziwne… Nagle dotarło do mnie że to dopiero pierwsza lekcja właśnie mija a już tyle rzeczy mnie spotkało. O RAJU! Ciekawe co jeszcze dzisiaj się stanie? Nagle usłyszałam dzwonek. Nareszcie! Nie mogłam się doczekać końca lekcji. Popatrzyłam na plan razem z Ari i okazało się że nie mamy teraz razem lekcji. Ona miała Algebrę a ja Francuski w Sali 72. Super, kolejne poszukiwania. Przytuliłam ją na pożegnanie i ruszyłam do łazienki. Chciałam się trochę odświeżyć. Gdy w końcu ją znalazłam weszłam do środka. Dziwne było to że światła nie chciały się zapalić a było dość ciemno. Znalazłam się przy umywalce i już miałam odkręcić kran gdy usłyszałam szepty w drugim końcu za kabinami. Podeszłam do ściany ,tak aby nie mogli mnie zobaczyć i coś mówiło mi żeby nie wychodzić. Jeden głos był męski a drugi kobiecy. Miałam wrażenie że dziewczyna płakała. Hmm co on robił w damskiej łazience? Może był jej chłopakiem i ją pocieszał? Ale po co szeptali? Byłam bardzo cicho ale nie słyszałam ich. Zbliżyłam się trochę. Wtedy byłam wstanie odczytać to co mówili. Dziewczyna rzeczywiście cichutko płakała a głos chłopaka był taki, jakby jej groził.                                                                                                                                 
–Widziałaś coś czego nie powinnaś. Teraz za to zapłacisz…  Wyszeptał cicho ale słyszalnie dla mnie a płacz stał się głośniejszy.                                                                                                                                                            
– Prze.. prze… przepraszam. Nie wiedziałam! Ni… nie chciałam. Jąkała się, najwyraźniej bardzo się bała. O co mogło chodzić?                                                                                                                                                                   
– Nie ważne czego chciałaś! Mała suko! Byłaś niegrzeczna i będziesz tego żałować…  Nic więcej nie usłyszałam, ale czekałam dalej. Spojrzałam w stronę mówiących. Ujrzałam coś co mnie przeraziło. Czerwona ciecz zaczęła lecieć po podłodze od strony ściany. Zgaduję że tam siedzieli właśnie oni. O nie…. Tam siedzieli coś musiało się stać! Zakryłam twarz ręką aby nie krzyknąć.                                                         
 –Kiedyś naprawdę Cię lubiłem… Trudno to było dawno. Usłyszałam głoś chłopaka. Czy on… nie! To nie możliwe! A jednak…  Cofnęłam się i zsunęłam po ścianie przy zlewach. Nagle usłyszałam kroki. On tu szedł! Przykucnęłam w kącie i zaczęłam cichutko płakać. Nagle ujrzałam postać chłopaka w czarnej bluzie który właśnie zakładał na siebie maskę. Coś w stylu kominiarki. Zaczęłam się trząść… Ta sylwetka wydała mi się znajoma. Postać odwróciła się w moją stronę i chyba się trochę zdziwił bo zaczął mi się przyglądać. Zaczął podchodzić bliżej z zakrwawionym nożem w ręku. Popadłam w paniczny strach! Nie wiedziałam co zrobić, więc wpatrywałam się tylko w niego. Przykucnął naprzeciwko mnie, już miałam przygotować się na śmierć. On tylko przyłożył palec do ust pokazując żebym była cicho. Wiedziałam o co chodzi więc pokiwałam delikatnie głową. A on szybko wyszedł z łazienki. Nie czułam wtedy nic oprócz wielkiej ulgi. Cała się trzęsłam ze strachu. Wiedziałam co jej zrobił i nie mogłam w to uwierzyć. Zaczynałam się zastanawiać czy mam komuś powiedzieć. Nagle zaciekawiło mnie kto był ofiarą. Ledwo co wstałam a nogi już się pode mną ugięły. Podtrzymywałam się o ścianę żeby nie upaść. Szłam wolniutko w stronę dziewczyny. Odetchnęłam i skręciłam za ścianą aby ujrzeć tam blondynkę. Miała szeroko otwarte, błękitne oczy i z ust leciała jej krew. Tak samo jak z jej brzucha w który pewnie dźgnął ją ten chłopak. Leżała w wielkiej kałuży krwi a ciuchy miała nią ubrudzone. Przyłożyłam rękę do twarzy i zaczęłam głośno płakać. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przede mną leżała zamordowana dziewczyna Jason’a Mc Caina! Musiała coś nieźle przeskrobać. Cała zapłakana wybiegłam z łazienki najszybciej jak tylko potrafiłam. Biegłam tak przed siebie nie wiedziałam gdzie. Po prostu jak najdalej od tego okropnego miejsca. Usiadłam na schodach i zaczęłam płakać. Twarz ukryłam w dłoniach. Nie wiedziałam ile to trwało nie myślałam wtedy o niczym. Nikogo nie było na korytarzu pewnie trwały lekcje. Siedziałam tak na schodach i płakałam, starając się wyrzucić z głowy wspomnienia z przed chwili...
--------------------------------------------
OKOK no to tak full czasu nie pisałam haha ;p ale to kolejny rozdział <3

piątek, 5 lipca 2013

two cz. pierwsza

2.
     Po oczyszczeniu się i pożegnaniu z cud-chłopakiem… Znaczy z Jason’em . Wyszłam z kawiarni i udałam w stronę szkoły. Powinnam czuć się źle i niepewnie, lecz spotkanie z nim sprawiło że już nic nie popsuje mi tego dnia. Ohh on był taki idealny i miły, pewnie dziewczyny w jego szkole szleją za nim. Co ja gadam?! Wszystkie dziewczyny na niego lecą. Ja też! WOW! Rose, spokojnie. Dopiero go poznałaś. Nie zakochuj się w nim! Chwila czy ja gadam sama do siebie?! Taaaak, bardzo potrzebuję przyjaciółki. Szkoda, bo pewnie więcej już go nie spotkam. Mu pewnie nie zależy na spotkaniu ze mną jak mi z nim. Oj, nie mogę się tak zadręczać musze być w dobrym humorze! Tak. Teraz powinnam psychicznie przygotowywać się do tego co zaraz ma nastąpić. Wyrzuciłam Jason’a ze swoich myśli i przyspieszyłam kroku.
     -------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Stanęłam przed drzwiami do szkoły. Już miałam pociągnąć za klamkę gdy coś mnie powstrzymało. Ręka nie chciała się ruszyć. Popatrzyłam na zegarek 8:40 mam jakieś dwadzieścia minut do dzwonka. Poprawiłam strój, wyciszyłam telefon i przekręciłam klamkę. Drzwi otworzyły się a ja weszłam do środka. Po obu stronach wielkiego korytarza stały ciemno fioletowe szafki. Ściany były jasno niebieskie a podłoga z szarych płytek. Poszczególne osoby mniej więcej w moim wieku biegały po korytarzu rzucając książkami, krzycząc lub śmiejąc się. Większość ludzi spacerowało lub stało przy szafkach rozmawiając lub smsując. Na dyżurze nie było żadnego nauczyciela. Nagle zorientowałam się że ciągle stoję przy wejściu a wszyscy się na mnie patrzą ukradkiem lub widocznie. Znowu… Powoli ruszyłam wzdłuż korytarza patrząc się na moje stopy i zakrywając twarz włosami.  Przeszłam tak spory kawałek gdy poczułam że na kogoś wpadłam. Spojrzałam w górę i dojrzałam boskie karmelowe oczy. Wpatrzona we mnie ze zdziwieniem. Były cudowne! Tak jak rysy jego twarzy. Nie mogłam dostrzec jego włosów ani czy był umięśniony. Bo resztę zakrywała czarna bluza z kapturem. Patrzyliśmy tak na siebie chwilę. Nagle wróciłam do rzeczywistości i przypomniałam sobie że stoimy niebezpiecznie blisko siebie i patrzy się na nas pół szkoły. Odsunęłam się zmieszana, a moja twarz stała się czerwona. Chłopak stał cały czas w miejscu patrząc na mnie. Ręce miał w kieszeniach bluzy. 
  –Przepraszam. Wymruczałam, i zaczęłam kręcić się nerwowo w miejscu. On nagle ożył i wyszeptał tak że tylko ja mogłam to dosłyszeć:                                                                                                                            - Uważaj jak chodzisz… I wyminął mnie idąc w swoją stronę. Ja sterczałam zdezorientowana w tym samym miejscu. To już drugi przystojniak dzisiaj. Lecz obaj byli tacy wspaniali a tak od siebie różni. Nie wiem czemu ale poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Zignorowałam je i ruszyłam dalej w poszukiwaniu mojej szafki.
     Gdy po długich poszukiwaniach znalazłam w końcu to czego szukałam. Zobaczyłam że nie ma ona numerka ale za to wisi na niej jakaś karteczka. Był to rozkład lekcji i sal w których będę je miała. Odkleiłam świstek i wtedy ujrzałam na szafce liczbę ,,406’’. Dowiedziałam się że mam teraz polski w Sali 59. Schowałam do torby karteczkę i wyjęłam długopis. Napisałam sobie na ręce  numer szafki , tak na wszelki wypadek gdybym go zapomniała. Zawsze tak robiłam gdy miałam o czymś pamiętać. Ruszyłam w poszukiwaniu mojej Sali. Uznałam że nie ma sensu szukać jej samej więc kogoś zapytam. Niedaleko dostrzegłam jakąś dziewczynę piszącej na telefonie. Wyglądała na miłą. Podeszłam do niej z serdecznym uśmiechem.                                                                                                                                                – Hej wiesz może gdzie jest sala 59? Jestem nowa i nie mam bladego pojęcia gdzie co się znajduje. Powiedziałam tak żeby brzmieć w miarę spokojnie i naturalnie. Otrzymałam od niej ciepły uśmiech w zamian.                                                                                                                                                                               –Jasne chodzę tu od gimnazjum i znam każdy kąt tej budy. Powiedziała wesoło mrugając do mnie.         
- Sala 59 powiadasz… Ah przecież mam teraz lekcje w tej samej Sali! Polski prawda? Pokiwałam głową w odpowiedzi uśmiechając się delikatnie. Ta dziewczyna była naprawdę wesoła i miła. Ja to mam szczęście! Złapała mnie za rękę pociągnęła za sobą. –Jestem Ariana, ale przyjaciele nazywają mnie Ari! Przedstawiła się dalej ciągnąc za sobą.                                                                                                                                                 – A ja Rose. Miło mi Cię poznać! Ariana… bardzo ładne imię! Powiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam.                                                                                                                                                                    – Dzięki twoje też! Wiesz co? Fajnie że mamy razem lekcje. Zraz powiem Ci gdzie co się znajduję. Zaczęła mnie oprowadzać po  szkole i opowiadać o niej w zadziwiającym Tampie. Szczerze mówiąc prawie nie słuchałam, ale przytakiwałam co jakiś czas żeby pomyślała że słucham. Gdy zaczęliśmy zbliżać się do klasy ujrzałam w oddali grupkę chłopaków. Niektórzy byli naprawdę przystojni, lecz większość trzymała za rękę jakieś różowe landryny, które śliniły się na ich widok.                                          
– Powiedz, czemu właściwie zmieniłaś szkołę w ostatniej klasie? Ariana wyrwała mnie z zamyśleń swoim pytaniem.                                                                                                                                                          –Eeee, w poprzedniej szkole nie czułam się dobrze. Raczej nie miałam przyjaciół, byłam samotna… Chciałam coś zmienić w swoim życiu. Nie mam bladego pojęcia czemu jej to powiedziałam. Nikt oprócz Milli i tym nie wiedział.                                                                                                                                     – Ojej! Przepraszam nie miałam pojęcia… Skinęłam do niej na znak że nie szkodzi, lecz miałam trochę zmartwioną minę, dlatego dodała szybko – Nie bój się, nikomu nie powiem. Złapała mnie za obie ręce i uśmiechnęła ciepło. Oddałam jej uśmiech.                                                                                                          – Ej, co to za ludzie stoją tam w rogu? Zapytałam, tak niby od niechcenia.                                                        –Wiesz co… To jest taka jakby szkolna elita. Wszędzie trzymają się razem. Chociaż tak naprawdę są ze sobą tylko na pokaz. Ci chłopacy byli już z każdą możliwą dziewczyną w tej szkole, która nosi spódnicę podobną raczej to skrawka materiału. Te plastikowe dziewczyny też są nie lepsze. Wiesz one z takimi szkolnymi przystojniakami… Bo wszyscy przystojni chłopacy zadają się właśnie z nimi.                                        – A ty się z nimi trzymasz?                                                                                                                                             – Weź sobie ze mnie nie żartuj! Trzymam się od nich najdalej jak to tylko możliwe! Nie wiem co w nich jest takiego fajnego, że wszyscy chcieli by być tacy…                                                                                              -Ohh, w mojej poprzedniej szkole też tacy byli! Ummm, mogę wyjawić Ci sekret? Nagle poczułam wielką chęć wyżalenia się jej. Prawie jej nie znałam ale wydawała się miła i może mogłaby to być moja przyjaciółka.                                                                                                                                                      – Oczywiście! Możesz mieć pewność że nikt się nie downie! Wyciągnęła w moją stronę mały palec. Zrobiłam to samo. Wiem że ryzykowałam ale co tam? Raz się żyje!                                                                          – Bo wiesz… ja nigdy nie miałam chłopaka… Ufff, tak w końcu to powiedziałam!                                                       – Naprawdę?! Oj nie takiej reakcji się spodziewałam… - Znaczy nie w tym sensie! Chodzi mi o to że jesteś bardzo ładna, miła i sympatyczna… Myślałam że chłopacy się o ciebie biją czy coś… WOW nikt ale to nikt jeszcze mi czegoś takiego nie powiedział! Zaczerwieniłam się odrobinę. Oczywiście.             
–Ej nie przesadzasz trochę? Ja siebie nie lubię ani za charakter ani za wygląd… A chłopacy mają o mnie zupełnie inne zdanie.                                                                                                                                               – Serio? U nas w szkole nie ma trudnych chłopaków! Powiedziała żartobliwie i puściła mi oczko. Zaśmiałam się lekko.

     Zaczęłyśmy zbliżać się do sali. Zostało nam już tylko przejście obok grupki tak zwanych ,, VIPÓW’’. Eeee taaaam! Bułka z masłem! Yyy, NIE! Szłyśmy w ciszy obok nich i już miały byśmy to za sobą gdybym nie wpadła przypadkiem na jakiegoś chłopaka. BRAWO ROSE! Stał do mnie tyłem, lecz niestety musiał się do mnie odwrócić. No nieee! To co zobaczyłam zaszokowało mnie do końca.                                                                                                                                                                                 - Uważaj jak leziesz! Krzyknęła jakaś dziewczyna stojąca niedaleko. Lecz nie obchodziło mnie to. Wpatrywałam się w twarz tego chłopaka. Miał tak dobrze znane mi karmelowe oczy i idealne rysy twarzy.                                                                                                                                                                              – Czy ja Cię skądś  nie znam? Tylko stałam i patrzyłam gdzieś przed siebie byle tylko nie na niego.
 –Ahh już wiem to ty! Jak widać przynosisz same kłopoty! Powiedział uśmiechając się delikatnie. 
– No powiedz coś. Nie gryzę! Tym razem zaczął chichotać. No nie wiem…                                                                   - Eee ,no hej! Nie wiedziałam że chodzisz do tej szkoły? Powiedziałam niepewnie.                                                 – Mógłbym zadać Ci to same pytanie! On miał taki piękny uśmiech. Wszyscy dookoła patrzyli się na nas. Momentalnie zaczerwieniłam się i spuściłam głowę. Cóż nowa dziewczyna gadająca z prawdopodobnie najbardziej popularnym chłopakiem w szkole? Tak, Rose! Niezły pierwszy dzień…              
- Nie denerwuj się. Wziął moją brodę tak że patrzyłam mu teraz w oczy.-Nic się nie stało. Posłał mi kolejny olśniewający uśmiech. Dziewczyny i chłopacy za nami ( pewnie jego paczka ) patrzyli na nas ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy a już najbardziej to dziewczyna stojąca niebezpiecznie blisko niego. Nie obchodziło go to. No proszę, a mnie tak!                                                                                               
– Jasne, przepraszam. Teraz musze iść na lekcję. Odeszłam od niego w stronę Ari. -Miło było Cię znowu zobaczyć! Krzyknęłam i udałam się z nią do klasy. Odmachał mi ręką i uśmiechnął się ciepło. Ariana miała tak zdezorientowaną minę. Najbardziej, chyba jak było to możliwe!                                                  
– No co to było?! Dziewczyno jest pierwszy dzień w szkole a do ciebie już zarywa najprzystojniejszy gościu w budzie?! Krzyknęła dość głośno. Za głośno, więc położyłam rękę na jej ustach.                            
– Nie zarywał, po prostu już go dzisiaj widziałam ale nie miałam pojęcia że się tu uczy.                                    –Jest najprzystojniejszy ale też jednym z tych najbardziej wrednych i wkórzających.                                     – Dziwne… dla mnie od początku był miły. Nawet za miły. Przypomniałam sobie jak wycierał moje nogi… Nieważne.                                                                                                                                                                      – No właśnie dlatego mówię że Cię podrywa! Normalnie się tak nie zachowuje!                                                        – Cokolwiek… wymamrotałam i usiadłam w ostatniej ławce razem z Ari. Już o tym nie rozmawiałyśmy. Miałyśmy lepsze tematy na przykład dowiedziałam się że ta laska obok niego to była jego dziewczyna. Największy plastik w szkole. Hmm. Czemu mnie to nie dziwi?! To by było zbyt piękne gdyby był wolny. 
--------------------------------------------------------------------------
Jutro dodam drugą część roz. Mam nadzieję że ta część wywołała dobre wrażenie na was :) Kolejna będzie jeszcze lepsza, proszę o komentarze!
Xo

czwartek, 4 lipca 2013

One cz. druga

     Otworzyłam drzwi i stanęłam przed domem aby na chwilę zagrzać się w słońcu, które tak często świeciło w Californi. Mieliśmy duży ogród ogrodzony wielkim żywopłotem. Dom stał tuż przy ulicy, więc większa część posesji była z tyłu. Znajdował się tam duży basen, mini fontanna z delfinkami, grill pod parasolem wraz z ławkami aby móc zapraszać sąsiadów na podwieczorki, na które nie przychodziłam za często. Duży taras i piękne kwiaty, pielęgnowane przez wynajętego ogrodnika. Z przodu rosły nieduże palmy, lilie i róże. Były tam jeszcze małe jeziorko i brukowa ścieżka po której właśnie szłam ku bramie. Gdy wyszłam na ,,wolność’’ poczułam chłodny wiatr i zaczęłam żałować że nie ubrałam żadnego sweterka. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam mój ulubiony kawałek. Znaczy mam dużo piosenek których często słucham, ale ten zawsze dodawał mi odwagi i pewności siebie. Utwór Fall. Włączyłam powtarzanie utworu, pogłośniłam muzykę i schowałam telefon do torby. Otuliłam się rękoma aby mniej odczuwać chłód. Szłam tak powoli pustymi ulicami. Czas mnie nie gonił. Rozmyślałam o nowej szkole. Nigdy obok niej nie przechodziłam. Mówiąc szczerze nawet bardzo się bałam. Nie zdałam sobie sprawy z tego że już prawie doszłam do kawiarni. Przyspieszyłam kroku i weszłam przez duże szklane drzwi. Poczułam ciepło. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zatrzymałam utwór. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i dostrzegłam że wszyscy się na mnie patrzą. Nawet nie ruszało ich to że o tym wiem. Co za ludzie… zaczerwieniłam się troszkę i podeszłam do stołu przy kasie. Mężczyzna za ladą podszedł do mnie z ciepłym uśmiechem na twarzy.

- Hej piękna! Co zamawiasz? No proszę, widuję go już trzy lata, a on zaczął do mnie startować w pierwszy dzień od mojej zmiany?! Facetowi jak widać wiele nie potrzeba.                                                    
– Poproszę karmelowe latte. Powiedziałam oddając mu uśmiech. Wydawał się miły. Dopiero teraz.     
–Jasne, już się robi. Puścił do mnie oczko i oddalił się do kuchni. Praktycznie po chwili ten sam chłopak przyniósł mi moje zamówienie z tym samym uśmiechem. Pewnie liczył na to że sobie trochę poflirtuje ze mną , lecz ja ograniczyłam się do uprzejmego ,, dzięki Ci bardzo’’. Upiłam łyka gorącego płynu i poczułam w ustach słodki smak karmelu. Mniam! Uwielbiam to i pewnie rozkoszowałabym się tym bardzo długo gdybym nie usłyszała chrząknięcia za sobą. Postawiłam kubek i odwróciłam się. Ujrzałam przed sobą jedną z różowych laleczek z mojej poprzedniej szkoły. Jade. Wow! Pierwszy raz widzę ja bez jej dwóch piesków Emilly i Mandy. Stała przede mną w jej krótkiej spódniczce przypominającej bardziej pasek i koszulce odsłaniającej dużą, za dużą część jej biustu. Jej długie tlenione włosy miała związane w wysoką kitkę.                                                                                                  – Widzę że bogata kujonka jednak umie się ubrać! No kto by przypuszczał?! Zaczęła śmiać się ze mnie. Dziwne przecież to co powiedziała nawet nie było śmieszne! Nie miałam ochoty na kłótnię tak jak to było przez te wszystkie lata. Chciałam ją po prostu spławić. Albo może trochę się podroczę? Cóż można spróbować…                                                                                                                                                    - Taaaam, za to widzę że ty nadal nosisz za małe ciuchy. Przynajmniej o dwa rozmiary. Nie wiem czy ktoś ci to kiedyś mówił, ale to nie sprawi że będziesz szczuplejsza…  Chłopak od latte zaczął śmiać się po kryjomu za ladą, ale nie tylko on przynajmniej połowa osób z lokalu była w stanie to usłyszeć!          
–No proszę, proszę taka mała a taka niegrzeczna. Przez ten rok trzeba będzie nauczyć cię trochę szacunku do starszych! Że co do starszych?! Jestem tylko o rok młodsza i nie ukrywam dużo mądrzejsza. Czasem po prostu nie wyrabiałam z ich głupoty.                                                                               
– Aha jasne! Oooo co za pech, myślałam że przez te wakacje sprawisz sobie w końcu sprawny mózg. Niestety nie będę świadkiem twojej przemiany i raczej już nie będziemy się często widywać. Co za pech. Sarkazm, sarkazm i jeszcze raz sarkazm!!! Ciekawe czy ona wie co to jest... Miała tak zdezorientowaną twarz że aż mi jej było szkoda i w końcu jej powiedziałam coś czego jeszcze nie wiedział prawie nikt.                                                                                                                                                    – Słuchaj kochana ja zmieniłam szkołę! Ohhh co za pech! Jej mina wtedy… BEZCENNA! Lecz nie trwało to długo momentalnie zaczęła się śmiać. Odwróciłam się i zaczęłam pić mój napój. Poczułam uścisk na moim ramieniu i momentalnie znalazłam się twarzą w twarz z Jade.  Latte znalazło się na ziemi po części brudząc moje nogi na brązowy kolor.                                                                                                       
–Nigdy tak do mnie nie mów! – Brzmiało to strasznie poważnie. – Rozumiesz? Poczułam ciepło i ból za razem na moim policzku. Ona mnie uderzyła!!! Puściła moją koszulkę i upadłam na ziemię. Dziwne jest to że nikt nie zwrócił na to uwagi. Tylko chłopak za ladą zapytał czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową, lecz nadal klęczałam na ziemi. Nie dlatego że mnie to zabolało. Dlatego że zdałam sobie sprawę że zawsze będę tą samą nieporadną Rosę Milonkton. Poczułam się teraz samotna i bezradna. Byłam zbyt pewna siebie, ja się nigdy nie zmienię… Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Lecz nie była to ręka Jade, uścisk był delikatny i czuły. Podniosłam głowę i ujrzałam chłopaka. Był bardzo przystojny i miał idealne rysy twarzy a koszulka świetnie opinała jego mięśnie. Miał cudowne zielone oczy w których można się było od razu zakochać, a włosy były koloru jasnego blond i lekko zaczesane do góry. Uśmiechnął się do mnie ciepłym uśmiechem, którego już nigdy nie zapomnę. Zdjął dłoń z mojego ramienia i podał mi ją abym wstała. Chwyciłam ją i podniosłam się.       
–Zrób zdjęcie zostanie na dłużej! Powiedział do mnie. Nic dziwnego, cały czas wpatrywałam się w jego twarz. Zachichotałam nerwowo i zaczerwieniłam się odwracając głowę. Posłał mi kolejny oszałamiający uśmiech ukazując przy tym wszystkie idealnie, białe zęby.                                                    
– Nic Ci nie jest? -Zapytał tym razem z troską wyczuwalną w jego głosie.
- Widziałem co się stało i bardzo mi przykro. Wróciłam do rzeczywistości i uśmiechnęłam się nieśmiało.                                                – To nie twoja wina, ale dziękuję za troskę. Jestem przyzwyczajona do takich rzeczy. Odpowiedziałam szczerze i poprawiłam swoją koszulkę.                                                                                                                – Taką ładną dziewczynę nie powinny spotykać takie rzeczy. Powiedział nie przestając się uśmiechać. Sięgnął po chusteczkę i zaczął wycierać moje klejące się od karmelu nogi. – Ojej dziękuję, ale przestań to robić. Poradzę sobie. Powiedziałam trochę zmieszana jego zachowaniem. Nie słuchał mnie tylko dalej pochylam się nad moimi stopami z chusteczką. Odepchnęłam go lekko.- Poważnie. Zostaw to. Dam sobie radę. Odsunął się i popatrzył mi w oczy uśmiechając się lekko.                                                                                                                                  –No dobrze, ale powiedz mi chociaż jak się nazywasz. Jestem Jason Mc Cain. Powiedział wyciągając rękę. Podałam mu dłoń i potrząsnęłam z uśmiechem – Rose Milonkton.
-------------------------------------------------------------------------
JEŚLI  CZYTASZ  PROSZĘ  KOMENTUJ
Mam nadzieję że się wam podobał! Przepraszam za błędy...
Xo

środa, 3 lipca 2013

One cz. pierwsza

  1.
     Biegnę. Uciekam. Chociaż nie wiem przed czym. Za mną jest tylko nicość. Ciemność, najczarniejsza z ciemnych. Boję się odczuwam wielki strach. Nie wiem przed czym… Biegnę przed siebie najszybciej jak tylko potrafię. Jestem zmęczona jak nie wiem, ale muszę biec , bo ta ciemność jest coraz bliżej. Nagle zaczynam słyszeć śmiechy. Dochodzą z każdej strony i stają się coraz głośniejsze! Nicość zbliża się, głosy nie ustają a ja jestem zmęczona coraz bardziej. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wtem dostrzegam przed sobą męską sylwetkę. Nie mogę ujrzeć jego twarzy, lecz coś ciągnie mnie do niego. Rozłożył ręce a ja wpadłam w jego ramiona. Czułam się teraz bezpiecznie. Nic nie mogło mi zagrażać . Głosy ucichły, a ciemność oddalała się. Nawet nie wiedziałam kto to, lecz miałam uczucie że mogę mu bezgranicznie zaufać. I nagle wszystko zaczęło znikać. On. Już go przy mnie nie było…            
  Obudziłam się.                                                                                                                                                                                                               Usiadłam na łóżku zdyszana, jakbym faktycznie biegła. Byłam spocona i trzęsłam się. Nie wiem czemu przecież ten sen nie był taki straszny. Nawet nie wiem co oznaczał. Nie znałam tego chłopaka, cóż w sumie nie widziałam jego twarzy. Spojrzałam na zegarek 6.30, za pół godziny zadzwoni mój budzik. Ale wiedziałam że nie zasnę, więc wstałam i udałam się do łazienki. Popatrzyłam w lustro i to co ujrzałam przeraziło mnie. Włosy miałam rozczochrane i spocone. Pod oczami widniały sińce. Cóż nie wyspałam się za bardzo. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Uwielbiałam długie prysznice, z resztą i tak miałam sporo  czasu do szkoły. Nagle coś we mnie uderzyło. Przypomniałam to sobie. DZISIAJ PIERWSZY DZIEŃ W NOWEJ SZKOLE. Powinnam się cieszyć i w ogóle, lecz miałam złe wspomnienia z poprzednich szkół i zrobienie dobrego pierwszego wrażenia może okazać się trudne.  Starałam się trochę od stresować pod wpływem kropli spływających po moim ciele. Nawet mi się to udało. Wytarłam się ręcznikiem i owinęłam go wokół ciała. Wysuszyłam i uczesałam włosy. Podeszłam do szafy i zaczęłam się zastanawiać nad tym, nad czym jeszcze dotąd mi aż tak nie zależało. Przeszukałam pół szafy i w końcu dobrałam zestaw idealny. Białą koszulkę z ćwiekami na ramionach, którą włożyłam luźno do purpurowych shortów z wysokim stanem. Do tego jeszcze komplet złotych bransoletek na obie ręce i baletki w tym samym kolorze. Zwykle się tak nie ubieram ale od dzisiaj zaczynam przecież nowe życie! Podeszłam do wielkiego lustra obok łóżka i uznałam że wyglądam BOSKO! Komplet idealnie podkreślał moją szczupłą, wysportowaną sylwetkę i długie nogi. Długie, brązowe, pofalowane włosy delikatnie opadały na moje ramiona. Zrobiłam lekki makijaż tak by podkreślić moje błękitne oczy, a usta posmarowałam różowym błyszczykiem. ŁAŁ. Może powinnam częściej się tak ubierać. Moja samoocena nie była zbyt wysoka. Chyba wiecie z jakiego powodu. Założyłam na ramię skórzaną, kremową torbę i udałam się w stronę schodów aby zejść do kuchni.                          
    Właśnie zdałam sobie sprawę że zapomniałam o czymś. Moja ,,mama’’ na pewno zwróci uwagę na mój nowy image. Nastawiłam się na to psychicznie i weszłam do kuchni. Elizabeth siedziała na wysokim krześle przy marmurowym blacie w kolorze czerni jedząc płatki owsiane. Cała kuchnia była w barwach bieli, czerni i szarości. Już zmierzałam w stronę krzesła gdy ta odwróciła się do mnie i pokazała ręką abym stała. O dziwo zrobiłam to.                                                                                                                                                    -Kochanie wyglądasz pięknie! Czemu wcześniej się tak nie ubierałaś?! No cóż wyglądasz prawie tak dobrze jak ja! Taaaaaa. To była jedna z tym złych cech Eli. Jest strasznie zadufana w sobie. Myśli że jest najładniejsza i najmodniejsza ze wszystkich. Ubiera się jak osiemnasto latka a tak naprawdę ma jakieś trzydzieści-sześć. Uśmiechnęłam się do niej sztucznie w ramach podziękowań, obróciłam się w Okół własnej osi aby pokazać jej każdy szczegół i usiadłam naprzeciwko niej. Nie chciałam się z nią kłócić od samego ranka więc tylko nasypałam sobie płatków do miski, zalałam mlekiem i zaczęłam jeść.                                                                                                                                                                                                             

-Bardzo się wystroiłaś. Chcesz zrobić dobre wrażenie w szkole?                                                                         -Tak. Mam nadzieję że nie będzie tak jak w poprzedniej. Odpowiedziałam. Ona wcale nie była taka zła, w każdym razie wolałam ją od Carlosa.                                                                                                                    -To bardzo dobrze, pewnie nie możesz się doczekać. Może w końcu poznasz swojego pierwszego księcia z bajki. –mrugnęła do mnie znacząco. Powinnaś, dziewczyny w twoim wieku już od dawna mają chłopaków.- dodała szybko. Oczywiście. Nie mogła być ZBYT miła.                                                        -Taaaa, tylko na to czekam. Odparłam sarkastycznie i zabrałam się za swój posiłek. Nie byłam typem flirciary. Raczej nieuleczalnej romantyczki, która szuka swojego ideału. Nie śpieszyło mi się z randkowaniem. Wolałabym wpierw znaleźć jakąś przyjaciółkę lub chociaż koleżankę.                                                                                                              -Rób co chcesz to twoje życie. Nie będę się wtrącać mogę Ci dać najwyżej dobre rady. Czasem to w niej kochałam. Nie zajmowała się mną zbytnio. Mogłam mieć swoje życie. Nie licząc tego że pilnowali moich ocen i wtedy bawili się w ,,dobrych rodziców’’.                                                                                                  -Życzę Ci miłego dnia, ja muszę lecieć do Spa. Pocałowała mnie w czoło i wybiegła z domu. Spakowałam pomarańcze do szkoły i udała się do pokoju Milli aby się z nią pożegnać. Zwykle rano albo była w swoim pokoju albo w kuchni, lub jeszcze nie przyszła. Gdy byłam młodsza spędzała tu większość czasu teraz widuję ją trochę rzadziej. Więc poszłam sprawdzić czy już przyszła. Dostałam się do jej pokoju i zapukałam. Nie usłyszałam odpowiedzi więc weszłam i ujrzałam nic innego tylko karteczkę na jej łóżku ,, Poszłam do sklepu zrobić zakupy na obiad. Będę w domu gdy wrócisz ze szkoły. Miłego dnia w nowej szkole! Kocham cię, Milla <3’’. Kochałam to że zawsze zostawiała liściki, chowałam je wszystkie u siebie w pudełku. Sprawdziłam godzinę na smartphonie. Była 7.30. Miałam pół godziny do wyjścia. Udałam się do salonu i usiadłam na sofie przed plazmą. Włączyłam przypadkowy kanał i trafiłam na kreskówki. Nie wiem czemu uwielbiałam je oglądać. Dawały mi uczucie normalnego dzieciństwa, którego nie miałam. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i patrzyłam w ekran. Oglądałam bajki tak przez dwadzieścia minut i uznałam że czas do wyjścia. Nie miałam prawa jazdy więc albo chodziłam do szkoły pieszo lub podwoziła mnie Elizabeth. Dzisiaj postanowiłam się przejść. Z buta do szkoły miałam jakieś piętnaście minut, więc pomyślałam że wstąpię jeszcze do starbucksa po moje ulubione karmelowe latte. Na szczęście była ona po drodze, dziesięć minut od domu.
                          -----------------------------------------------------------------------------
 I mamy oficjalny pierwszy rozdział! Proszę o komentarze ona naprawdę wiele dla mnie znaczą... Jutro dodam resztę tego rozdziału . A to ja na Tt https://twitter.com/Diary_of_RosePL
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY!
Xo

wtorek, 2 lipca 2013

Prolog

Prolog
31 sierpnia, Mój pierwszy wpis
     Wiesz jak to jest, gdy masz marzenia i wiesz co chcesz robić w przyszłości? Wiesz jaki jest twój cel w życiu, lecz jedno stoi  Ci na grodze… Twoje marzenia nigdy się nie spełnią. Śnisz o nich, wszystko masz zaplanowane, już wręcz nie możesz się doczekać na finał twoich przygotowań. Nagle budzisz się. Wracasz do rzeczywistości. I wiesz że to tylko marzenia które nigdy ,ale to nigdy się nie spełnią. Ja wiem jak to jest. Spotykam się z tym na co dzień. I chociaż nie wiem jak bardzo bym się starała to moje życie cały czas będzie piekłem. Nazywam się Rose i przedstawiam Ci moje nudne, przewidywalne życie siedemnastolatki.
     Każdy mój dzień jest identyczny. Tak, wiem to wydaje się niemożliwe… No może trochę  przesadzam , ale mam takie wrażenie. Od siedmiu lat nie stało się nic nowego w moim życiu. Pewnie zastanawiasz się co było tego przyczyną. No cóż nie lubię o tym  mówić ale poświęcę się. Od zawsze byłam niechciana. Wiem tylko tyle od kobiet w sierocińcu że rodzice oddali mnie od razu gdy się urodziłam. Pewnie mnie nie chcieli lub nie mieli jak wychować. Nigdy nie miałam zamiaru poznać swoich biologicznych rodziców. Bo po co? Do dziesiątego  roku życia mieszkałam w domu dziecka. Musiałam radzić sobie sama. Taaaa to pewnie dziwnie brzmi że małe dziecko samo się sobą zajmuje. Lecz taka prawda. Nigdy nie miałam przyjaciół, a opiekunki za mną nie przepadały. Cóż, byłam trudnym dzieckiem. W moje dziesiąte urodziny powiedziano mi że zostałam zaadoptowana przez jakąś bogatą parę. Na początku się cieszyłam lecz to nie trwało długo.
     Elizabeth czyli moja nowa ,,mama” była dla mnie miła pod względem kupowania ciuchów i sprawiania że wyglądam bosko. Ale oprócz tego nie przejmowała się mną. Wynajęła opiekunkę którą bardzo kochałam i kocham nadal. Mój opiekun  chociaż chce żebym nazywała go ,,ojcem”( Co nigdy się nie stanie.) parę razy mnie uderzył, bo ma czasem problemy z panowaniem nad agresją czy coś. Nie dość że nie raz na mnie krzyczał oraz przezywał to jeszcze czasem upija się do nieprzytomności. Gdyby tego było mało to gdy przychodzi opieka społeczna aby sprawdzić czy wszystko okey ,to naglę wszyscy stajemy się idealną rodzinką. Jakby on nigdy mnie nie uderzył, ona się mną zajmowała i w dodatku mnie kochali… Tak nie rusza mnie to, jak już mówiłam. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego mnie zaadoptowali?! Może chcieli w oczach sąsiadów stać się rodziną. Czyli czymś czym nie są. Carlos ( czyli mój tak zwany opiekun prawny) często wyjeżdża w delegacje. Gdy mam szczęście zabiera też Elizabeth. Ja nie wyjeżdżam. ,,Bo mam się uczyć i mieć dobre stopnie” . Jakby ich to w ogóle obchodziło?!Gdy dostaję słabsze oceny to mam szlabany, zabierają mi telefon, laptopa, ulubione rzeczy no czyli w skrócie całą radość życia. Dla tego mam przydomek kujona. Ale co poradzić nie mam wyboru. Moją opiekunkę Millę traktuję jak własną matkę. Chociaż jest raczej babcią, bo ma sześćdziesiąt-siedem lat! Zawsze jest dla mnie dobra, i jako jedyna się mną opiekuje. Jest pierwszą osobą którą naprawdę pokochałam. Mieszka niedaleko mojego domu. A mówiąc mój dom mam na myśli wille moich opiekunów. Nigdy nie czułam się w niej dobrze. Raczej przywykłam do dzielenia małego pokoju z innymi dziećmi a nie posiadania dla siebie ogromnej przestrzeni. Mam wielki pokój przy którym jest jeszcze luksusowa łazienka. To jedyne pomieszczenia w domu które lubię. Jest w nim wielkie łóżko z baldachimem  i mnóstwem poduszeczek. Naprzeciwko stoi biurko z laptopem całym w naklejkach, rzeczami do szkoły i innymi przedmiotami które zwykle ma się na biurku. Nad nim wisi długa półka z książkami. Uwielbiam czytać fantastykę i romanse. Znajduje się tam jeszcze spora plazma, szklany stoliczek z pufami, wielka szafa ponieważ Elizabeth zawsze kupuje mi masę ciuchów przy każdej okazji. Szczerze mówiąc w pełni to wykorzystuje i ,no nie powiem ubieram się bardzo fajnie. Nawet nie wspomnę ile mam par butów i kosmetyków. Wracając do pokoju ,stoją tam jeszcze komoda, szafka z drobiazgami, sztaluga i kącik do malowania oraz szycia. Uwielbiam projektować i szyć ciuchy. W jednym kącie mam górę pluszowych misiów. Kocham  je! Przynoszą mi wspomnienia i (nie śmiej się!) czasem im się wyżalam. Jak już mówiłam nie mam przyjaciół… Pokój jest w kolorach pastelowego różu i bieli. No i spod sufitu zwisa piękny żyrandol. Cały dom jest nowoczesny i wielki. Ma ogromny salon z kinem domowym, cztery łazienki, pięć sypialni i wspaniałą kuchnię. Milla ma swój pokój obok mojego. Dom jest w barwach brązu, bieli oraz wanilii. Czuję się w nim samotna. Zwykle czytam, oglądam TV , używam laptopa, szyję lub rysuję. Pewnie myślicie że cały czas się uczę. Nieee! Ja jestem po prostu bystra. Uczę się tyle co każdy. Mam dobre stopnie więc wszyscy myślą że jestem kujonem, który ma bogatych rodziców. No i że mam wspaniałe życie i wszystko czego bym tylko chciała. Mylą się! Tak naprawdę nikt mnie nie zna na tyle dobrze aby to wiedzieć. W szkole są same płytkie dziewczyny i footboliści. Nie moje towarzystwo. Dla tego pżeważne albo jem lunch sama lub z taką Margaret, która nie jest mi bliska ale też nie jest taka zła. Można powiedzieć że jest dobrą koleżanką. Nigdy nie miałam chłopaka. Ale to mój wielki sekret i nikomu tego nie mówiłam. Chłopcy nie przepadają za mną. Nie jestem w ich typie. Żadnego z nich. Zwykle omijam ich z daleka, oni mnie tak samo.
     Niedługo wszystko się zmieni. Czuję to! Teraz zaczynam ostatnią klasę w nowej szkole. Długo błagałam aż w końcu mnie przenieśli do innej szkoły niedaleko. Mam zamiar się zmienić. Na lepsze, oczywiście. Nikt nie będzie mnie traktował tak jak w poprzedniej. Stanę się inną osobą. To mój wielki plan, i mam zamiar go dokonać.  A tym czasem mój drogi pamiętniczku, jesteś moim jedynym przyjacielem. Ostatnio kręci mnie poezja, i postanowiłam zapisywać wszystko z mojego życia. Jutro pierwszy dzień szkoły, więc życz mi powodzenia.
                                                                                                                             Całuję, Rose…

                                                                                                                            xoxox   
-----------------------------------------------------------
Mamy pierwszy rozdział! Mam nadzieję że się wam podoba... Proszę o komentarze a jeśli chodzi o pytania zapraszam również na aska  http://ask.fm/Marcia46 
Xo    

O mnie

Nazywam się Marta i jestem autorką tego opowiadania. Uwielbiam Justina Biebera i dlatego opowiadanie jest także o nim. Mam 13 lat więc tekst nie zawsze będzie idealny. Z góry przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne , interpunkcyjne i językowe. Postaram się jak najczęściej dodawać rozdziały, lecz nie zawsze może mi się to udać. Życzę miłego czytania!
Xo

Główni bohaterowie

Rose Milonkton

Justin Bieber
Jason Mc Cain
Ariana Palvin