Otworzyłam drzwi i stanęłam przed domem aby na chwilę
zagrzać się w słońcu, które tak często świeciło w Californi. Mieliśmy duży
ogród ogrodzony wielkim żywopłotem. Dom stał tuż przy ulicy, więc większa część
posesji była z tyłu. Znajdował się tam duży basen, mini fontanna z delfinkami,
grill pod parasolem wraz z ławkami aby móc zapraszać sąsiadów na podwieczorki,
na które nie przychodziłam za często. Duży taras i piękne kwiaty, pielęgnowane
przez wynajętego ogrodnika. Z przodu rosły nieduże palmy, lilie i róże. Były
tam jeszcze małe jeziorko i brukowa ścieżka po której właśnie szłam ku bramie.
Gdy wyszłam na ,,wolność’’ poczułam chłodny wiatr i zaczęłam żałować że nie
ubrałam żadnego sweterka. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam mój ulubiony
kawałek. Znaczy mam dużo piosenek których często słucham, ale ten zawsze
dodawał mi odwagi i pewności siebie. Utwór Fall. Włączyłam powtarzanie utworu,
pogłośniłam muzykę i schowałam telefon do torby. Otuliłam się rękoma aby mniej
odczuwać chłód. Szłam tak powoli pustymi ulicami. Czas mnie nie gonił.
Rozmyślałam o nowej szkole. Nigdy obok niej nie przechodziłam. Mówiąc szczerze
nawet bardzo się bałam. Nie zdałam sobie sprawy z tego że już prawie doszłam do
kawiarni. Przyspieszyłam kroku i weszłam przez duże szklane drzwi. Poczułam
ciepło. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zatrzymałam utwór. Rozglądnęłam się po
pomieszczeniu i dostrzegłam że wszyscy się na mnie patrzą. Nawet nie ruszało
ich to że o tym wiem. Co za ludzie… zaczerwieniłam się troszkę i podeszłam do
stołu przy kasie. Mężczyzna za ladą podszedł do mnie z ciepłym uśmiechem na
twarzy.
- Hej piękna! Co zamawiasz? No proszę, widuję go już trzy
lata, a on zaczął do mnie startować w pierwszy dzień od mojej zmiany?! Facetowi
jak widać wiele nie potrzeba.
– Poproszę karmelowe latte. Powiedziałam oddając mu uśmiech. Wydawał się
miły. Dopiero teraz.
–Jasne, już się
robi. Puścił do mnie oczko i oddalił się do kuchni. Praktycznie po chwili ten
sam chłopak przyniósł mi moje zamówienie z tym samym uśmiechem. Pewnie liczył
na to że sobie trochę poflirtuje ze mną , lecz ja ograniczyłam się do
uprzejmego ,, dzięki Ci bardzo’’. Upiłam łyka gorącego płynu i poczułam w
ustach słodki smak karmelu. Mniam! Uwielbiam to i pewnie rozkoszowałabym się
tym bardzo długo gdybym nie usłyszała chrząknięcia za sobą. Postawiłam kubek i
odwróciłam się. Ujrzałam przed sobą jedną z różowych laleczek z mojej
poprzedniej szkoły. Jade. Wow! Pierwszy raz widzę ja bez jej dwóch piesków
Emilly i Mandy. Stała przede mną w jej krótkiej spódniczce przypominającej
bardziej pasek i koszulce odsłaniającej dużą, za dużą część jej biustu. Jej
długie tlenione włosy miała związane w wysoką kitkę. –
Widzę że bogata kujonka jednak umie się ubrać! No kto by przypuszczał?! Zaczęła
śmiać się ze mnie. Dziwne przecież to co powiedziała nawet nie było śmieszne!
Nie miałam ochoty na kłótnię tak jak to było przez te wszystkie lata. Chciałam
ją po prostu spławić. Albo może trochę się podroczę? Cóż można spróbować…
-
Taaaam, za to widzę że ty nadal nosisz za małe ciuchy. Przynajmniej o dwa
rozmiary. Nie wiem czy ktoś ci to kiedyś mówił, ale to nie sprawi że będziesz
szczuplejsza… Chłopak od latte zaczął
śmiać się po kryjomu za ladą, ale nie tylko on przynajmniej połowa osób z
lokalu była w stanie to usłyszeć!
–No proszę, proszę taka mała a taka niegrzeczna. Przez ten rok trzeba
będzie nauczyć cię trochę szacunku do starszych! Że co do starszych?! Jestem
tylko o rok młodsza i nie ukrywam dużo mądrzejsza. Czasem po prostu nie
wyrabiałam z ich głupoty.
–
Aha jasne! Oooo co za pech, myślałam że przez te wakacje sprawisz sobie w końcu
sprawny mózg. Niestety nie będę świadkiem twojej przemiany i raczej już nie
będziemy się często widywać. Co za pech. Sarkazm, sarkazm i jeszcze raz
sarkazm!!! Ciekawe czy ona wie co to jest... Miała tak zdezorientowaną twarz że
aż mi jej było szkoda i w końcu jej powiedziałam coś czego jeszcze nie wiedział
prawie nikt.
– Słuchaj kochana ja zmieniłam szkołę! Ohhh co za pech! Jej mina wtedy…
BEZCENNA! Lecz nie trwało to długo momentalnie zaczęła się śmiać. Odwróciłam
się i zaczęłam pić mój napój. Poczułam uścisk na moim ramieniu i momentalnie
znalazłam się twarzą w twarz z Jade.
Latte znalazło się na ziemi po części brudząc moje nogi na brązowy
kolor.
–Nigdy tak do mnie nie mów! – Brzmiało to strasznie poważnie. –
Rozumiesz? Poczułam ciepło i ból za razem na moim policzku. Ona mnie uderzyła!!!
Puściła moją koszulkę i upadłam na ziemię. Dziwne jest to że nikt nie zwrócił
na to uwagi. Tylko chłopak za ladą zapytał czy nic mi nie jest. Pokręciłam
głową, lecz nadal klęczałam na ziemi. Nie dlatego że mnie to zabolało. Dlatego
że zdałam sobie sprawę że zawsze będę tą samą nieporadną Rosę Milonkton.
Poczułam się teraz samotna i bezradna. Byłam zbyt pewna siebie, ja się nigdy
nie zmienię… Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Lecz nie była to ręka
Jade, uścisk był delikatny i czuły. Podniosłam głowę i ujrzałam chłopaka. Był
bardzo przystojny i miał idealne rysy twarzy a koszulka świetnie opinała jego
mięśnie. Miał cudowne zielone oczy w których można się było od razu zakochać, a
włosy były koloru jasnego blond i lekko zaczesane do góry. Uśmiechnął się do
mnie ciepłym uśmiechem, którego już nigdy nie zapomnę. Zdjął dłoń z mojego
ramienia i podał mi ją abym wstała. Chwyciłam ją i podniosłam się.
–Zrób zdjęcie zostanie na dłużej!
Powiedział do mnie. Nic dziwnego, cały czas wpatrywałam się w jego twarz.
Zachichotałam nerwowo i zaczerwieniłam się odwracając głowę. Posłał mi kolejny
oszałamiający uśmiech ukazując przy tym wszystkie idealnie, białe zęby.
– Nic Ci nie jest? -Zapytał tym razem z troską wyczuwalną w jego
głosie.
- Widziałem co się stało i bardzo mi przykro. Wróciłam do rzeczywistości
i uśmiechnęłam się nieśmiało.
– To nie twoja wina, ale dziękuję za troskę. Jestem przyzwyczajona do
takich rzeczy. Odpowiedziałam szczerze i poprawiłam swoją koszulkę.
– Taką ładną dziewczynę nie
powinny spotykać takie rzeczy. Powiedział nie przestając się uśmiechać. Sięgnął
po chusteczkę i zaczął wycierać moje klejące się od karmelu nogi. – Ojej
dziękuję, ale przestań to robić. Poradzę sobie. Powiedziałam trochę zmieszana
jego zachowaniem. Nie słuchał mnie tylko dalej pochylam się nad moimi stopami z
chusteczką. Odepchnęłam go lekko.- Poważnie. Zostaw to. Dam sobie radę. Odsunął
się i popatrzył mi w oczy uśmiechając się lekko.
–No dobrze, ale powiedz mi chociaż jak się nazywasz. Jestem Jason Mc
Cain. Powiedział wyciągając rękę. Podałam mu dłoń i potrząsnęłam z uśmiechem –
Rose Milonkton.
-------------------------------------------------------------------------
JEŚLI CZYTASZ PROSZĘ KOMENTUJ
Mam nadzieję że się wam podobał! Przepraszam za błędy...
Xo
zielone oczka uuuuuuuuuuu <3
OdpowiedzUsuń