czwartek, 4 lipca 2013

One cz. druga

     Otworzyłam drzwi i stanęłam przed domem aby na chwilę zagrzać się w słońcu, które tak często świeciło w Californi. Mieliśmy duży ogród ogrodzony wielkim żywopłotem. Dom stał tuż przy ulicy, więc większa część posesji była z tyłu. Znajdował się tam duży basen, mini fontanna z delfinkami, grill pod parasolem wraz z ławkami aby móc zapraszać sąsiadów na podwieczorki, na które nie przychodziłam za często. Duży taras i piękne kwiaty, pielęgnowane przez wynajętego ogrodnika. Z przodu rosły nieduże palmy, lilie i róże. Były tam jeszcze małe jeziorko i brukowa ścieżka po której właśnie szłam ku bramie. Gdy wyszłam na ,,wolność’’ poczułam chłodny wiatr i zaczęłam żałować że nie ubrałam żadnego sweterka. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam mój ulubiony kawałek. Znaczy mam dużo piosenek których często słucham, ale ten zawsze dodawał mi odwagi i pewności siebie. Utwór Fall. Włączyłam powtarzanie utworu, pogłośniłam muzykę i schowałam telefon do torby. Otuliłam się rękoma aby mniej odczuwać chłód. Szłam tak powoli pustymi ulicami. Czas mnie nie gonił. Rozmyślałam o nowej szkole. Nigdy obok niej nie przechodziłam. Mówiąc szczerze nawet bardzo się bałam. Nie zdałam sobie sprawy z tego że już prawie doszłam do kawiarni. Przyspieszyłam kroku i weszłam przez duże szklane drzwi. Poczułam ciepło. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zatrzymałam utwór. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i dostrzegłam że wszyscy się na mnie patrzą. Nawet nie ruszało ich to że o tym wiem. Co za ludzie… zaczerwieniłam się troszkę i podeszłam do stołu przy kasie. Mężczyzna za ladą podszedł do mnie z ciepłym uśmiechem na twarzy.

- Hej piękna! Co zamawiasz? No proszę, widuję go już trzy lata, a on zaczął do mnie startować w pierwszy dzień od mojej zmiany?! Facetowi jak widać wiele nie potrzeba.                                                    
– Poproszę karmelowe latte. Powiedziałam oddając mu uśmiech. Wydawał się miły. Dopiero teraz.     
–Jasne, już się robi. Puścił do mnie oczko i oddalił się do kuchni. Praktycznie po chwili ten sam chłopak przyniósł mi moje zamówienie z tym samym uśmiechem. Pewnie liczył na to że sobie trochę poflirtuje ze mną , lecz ja ograniczyłam się do uprzejmego ,, dzięki Ci bardzo’’. Upiłam łyka gorącego płynu i poczułam w ustach słodki smak karmelu. Mniam! Uwielbiam to i pewnie rozkoszowałabym się tym bardzo długo gdybym nie usłyszała chrząknięcia za sobą. Postawiłam kubek i odwróciłam się. Ujrzałam przed sobą jedną z różowych laleczek z mojej poprzedniej szkoły. Jade. Wow! Pierwszy raz widzę ja bez jej dwóch piesków Emilly i Mandy. Stała przede mną w jej krótkiej spódniczce przypominającej bardziej pasek i koszulce odsłaniającej dużą, za dużą część jej biustu. Jej długie tlenione włosy miała związane w wysoką kitkę.                                                                                                  – Widzę że bogata kujonka jednak umie się ubrać! No kto by przypuszczał?! Zaczęła śmiać się ze mnie. Dziwne przecież to co powiedziała nawet nie było śmieszne! Nie miałam ochoty na kłótnię tak jak to było przez te wszystkie lata. Chciałam ją po prostu spławić. Albo może trochę się podroczę? Cóż można spróbować…                                                                                                                                                    - Taaaam, za to widzę że ty nadal nosisz za małe ciuchy. Przynajmniej o dwa rozmiary. Nie wiem czy ktoś ci to kiedyś mówił, ale to nie sprawi że będziesz szczuplejsza…  Chłopak od latte zaczął śmiać się po kryjomu za ladą, ale nie tylko on przynajmniej połowa osób z lokalu była w stanie to usłyszeć!          
–No proszę, proszę taka mała a taka niegrzeczna. Przez ten rok trzeba będzie nauczyć cię trochę szacunku do starszych! Że co do starszych?! Jestem tylko o rok młodsza i nie ukrywam dużo mądrzejsza. Czasem po prostu nie wyrabiałam z ich głupoty.                                                                               
– Aha jasne! Oooo co za pech, myślałam że przez te wakacje sprawisz sobie w końcu sprawny mózg. Niestety nie będę świadkiem twojej przemiany i raczej już nie będziemy się często widywać. Co za pech. Sarkazm, sarkazm i jeszcze raz sarkazm!!! Ciekawe czy ona wie co to jest... Miała tak zdezorientowaną twarz że aż mi jej było szkoda i w końcu jej powiedziałam coś czego jeszcze nie wiedział prawie nikt.                                                                                                                                                    – Słuchaj kochana ja zmieniłam szkołę! Ohhh co za pech! Jej mina wtedy… BEZCENNA! Lecz nie trwało to długo momentalnie zaczęła się śmiać. Odwróciłam się i zaczęłam pić mój napój. Poczułam uścisk na moim ramieniu i momentalnie znalazłam się twarzą w twarz z Jade.  Latte znalazło się na ziemi po części brudząc moje nogi na brązowy kolor.                                                                                                       
–Nigdy tak do mnie nie mów! – Brzmiało to strasznie poważnie. – Rozumiesz? Poczułam ciepło i ból za razem na moim policzku. Ona mnie uderzyła!!! Puściła moją koszulkę i upadłam na ziemię. Dziwne jest to że nikt nie zwrócił na to uwagi. Tylko chłopak za ladą zapytał czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową, lecz nadal klęczałam na ziemi. Nie dlatego że mnie to zabolało. Dlatego że zdałam sobie sprawę że zawsze będę tą samą nieporadną Rosę Milonkton. Poczułam się teraz samotna i bezradna. Byłam zbyt pewna siebie, ja się nigdy nie zmienię… Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Lecz nie była to ręka Jade, uścisk był delikatny i czuły. Podniosłam głowę i ujrzałam chłopaka. Był bardzo przystojny i miał idealne rysy twarzy a koszulka świetnie opinała jego mięśnie. Miał cudowne zielone oczy w których można się było od razu zakochać, a włosy były koloru jasnego blond i lekko zaczesane do góry. Uśmiechnął się do mnie ciepłym uśmiechem, którego już nigdy nie zapomnę. Zdjął dłoń z mojego ramienia i podał mi ją abym wstała. Chwyciłam ją i podniosłam się.       
–Zrób zdjęcie zostanie na dłużej! Powiedział do mnie. Nic dziwnego, cały czas wpatrywałam się w jego twarz. Zachichotałam nerwowo i zaczerwieniłam się odwracając głowę. Posłał mi kolejny oszałamiający uśmiech ukazując przy tym wszystkie idealnie, białe zęby.                                                    
– Nic Ci nie jest? -Zapytał tym razem z troską wyczuwalną w jego głosie.
- Widziałem co się stało i bardzo mi przykro. Wróciłam do rzeczywistości i uśmiechnęłam się nieśmiało.                                                – To nie twoja wina, ale dziękuję za troskę. Jestem przyzwyczajona do takich rzeczy. Odpowiedziałam szczerze i poprawiłam swoją koszulkę.                                                                                                                – Taką ładną dziewczynę nie powinny spotykać takie rzeczy. Powiedział nie przestając się uśmiechać. Sięgnął po chusteczkę i zaczął wycierać moje klejące się od karmelu nogi. – Ojej dziękuję, ale przestań to robić. Poradzę sobie. Powiedziałam trochę zmieszana jego zachowaniem. Nie słuchał mnie tylko dalej pochylam się nad moimi stopami z chusteczką. Odepchnęłam go lekko.- Poważnie. Zostaw to. Dam sobie radę. Odsunął się i popatrzył mi w oczy uśmiechając się lekko.                                                                                                                                  –No dobrze, ale powiedz mi chociaż jak się nazywasz. Jestem Jason Mc Cain. Powiedział wyciągając rękę. Podałam mu dłoń i potrząsnęłam z uśmiechem – Rose Milonkton.
-------------------------------------------------------------------------
JEŚLI  CZYTASZ  PROSZĘ  KOMENTUJ
Mam nadzieję że się wam podobał! Przepraszam za błędy...
Xo

1 komentarz: