środa, 3 lipca 2013

One cz. pierwsza

  1.
     Biegnę. Uciekam. Chociaż nie wiem przed czym. Za mną jest tylko nicość. Ciemność, najczarniejsza z ciemnych. Boję się odczuwam wielki strach. Nie wiem przed czym… Biegnę przed siebie najszybciej jak tylko potrafię. Jestem zmęczona jak nie wiem, ale muszę biec , bo ta ciemność jest coraz bliżej. Nagle zaczynam słyszeć śmiechy. Dochodzą z każdej strony i stają się coraz głośniejsze! Nicość zbliża się, głosy nie ustają a ja jestem zmęczona coraz bardziej. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wtem dostrzegam przed sobą męską sylwetkę. Nie mogę ujrzeć jego twarzy, lecz coś ciągnie mnie do niego. Rozłożył ręce a ja wpadłam w jego ramiona. Czułam się teraz bezpiecznie. Nic nie mogło mi zagrażać . Głosy ucichły, a ciemność oddalała się. Nawet nie wiedziałam kto to, lecz miałam uczucie że mogę mu bezgranicznie zaufać. I nagle wszystko zaczęło znikać. On. Już go przy mnie nie było…            
  Obudziłam się.                                                                                                                                                                                                               Usiadłam na łóżku zdyszana, jakbym faktycznie biegła. Byłam spocona i trzęsłam się. Nie wiem czemu przecież ten sen nie był taki straszny. Nawet nie wiem co oznaczał. Nie znałam tego chłopaka, cóż w sumie nie widziałam jego twarzy. Spojrzałam na zegarek 6.30, za pół godziny zadzwoni mój budzik. Ale wiedziałam że nie zasnę, więc wstałam i udałam się do łazienki. Popatrzyłam w lustro i to co ujrzałam przeraziło mnie. Włosy miałam rozczochrane i spocone. Pod oczami widniały sińce. Cóż nie wyspałam się za bardzo. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Uwielbiałam długie prysznice, z resztą i tak miałam sporo  czasu do szkoły. Nagle coś we mnie uderzyło. Przypomniałam to sobie. DZISIAJ PIERWSZY DZIEŃ W NOWEJ SZKOLE. Powinnam się cieszyć i w ogóle, lecz miałam złe wspomnienia z poprzednich szkół i zrobienie dobrego pierwszego wrażenia może okazać się trudne.  Starałam się trochę od stresować pod wpływem kropli spływających po moim ciele. Nawet mi się to udało. Wytarłam się ręcznikiem i owinęłam go wokół ciała. Wysuszyłam i uczesałam włosy. Podeszłam do szafy i zaczęłam się zastanawiać nad tym, nad czym jeszcze dotąd mi aż tak nie zależało. Przeszukałam pół szafy i w końcu dobrałam zestaw idealny. Białą koszulkę z ćwiekami na ramionach, którą włożyłam luźno do purpurowych shortów z wysokim stanem. Do tego jeszcze komplet złotych bransoletek na obie ręce i baletki w tym samym kolorze. Zwykle się tak nie ubieram ale od dzisiaj zaczynam przecież nowe życie! Podeszłam do wielkiego lustra obok łóżka i uznałam że wyglądam BOSKO! Komplet idealnie podkreślał moją szczupłą, wysportowaną sylwetkę i długie nogi. Długie, brązowe, pofalowane włosy delikatnie opadały na moje ramiona. Zrobiłam lekki makijaż tak by podkreślić moje błękitne oczy, a usta posmarowałam różowym błyszczykiem. ŁAŁ. Może powinnam częściej się tak ubierać. Moja samoocena nie była zbyt wysoka. Chyba wiecie z jakiego powodu. Założyłam na ramię skórzaną, kremową torbę i udałam się w stronę schodów aby zejść do kuchni.                          
    Właśnie zdałam sobie sprawę że zapomniałam o czymś. Moja ,,mama’’ na pewno zwróci uwagę na mój nowy image. Nastawiłam się na to psychicznie i weszłam do kuchni. Elizabeth siedziała na wysokim krześle przy marmurowym blacie w kolorze czerni jedząc płatki owsiane. Cała kuchnia była w barwach bieli, czerni i szarości. Już zmierzałam w stronę krzesła gdy ta odwróciła się do mnie i pokazała ręką abym stała. O dziwo zrobiłam to.                                                                                                                                                    -Kochanie wyglądasz pięknie! Czemu wcześniej się tak nie ubierałaś?! No cóż wyglądasz prawie tak dobrze jak ja! Taaaaaa. To była jedna z tym złych cech Eli. Jest strasznie zadufana w sobie. Myśli że jest najładniejsza i najmodniejsza ze wszystkich. Ubiera się jak osiemnasto latka a tak naprawdę ma jakieś trzydzieści-sześć. Uśmiechnęłam się do niej sztucznie w ramach podziękowań, obróciłam się w Okół własnej osi aby pokazać jej każdy szczegół i usiadłam naprzeciwko niej. Nie chciałam się z nią kłócić od samego ranka więc tylko nasypałam sobie płatków do miski, zalałam mlekiem i zaczęłam jeść.                                                                                                                                                                                                             

-Bardzo się wystroiłaś. Chcesz zrobić dobre wrażenie w szkole?                                                                         -Tak. Mam nadzieję że nie będzie tak jak w poprzedniej. Odpowiedziałam. Ona wcale nie była taka zła, w każdym razie wolałam ją od Carlosa.                                                                                                                    -To bardzo dobrze, pewnie nie możesz się doczekać. Może w końcu poznasz swojego pierwszego księcia z bajki. –mrugnęła do mnie znacząco. Powinnaś, dziewczyny w twoim wieku już od dawna mają chłopaków.- dodała szybko. Oczywiście. Nie mogła być ZBYT miła.                                                        -Taaaa, tylko na to czekam. Odparłam sarkastycznie i zabrałam się za swój posiłek. Nie byłam typem flirciary. Raczej nieuleczalnej romantyczki, która szuka swojego ideału. Nie śpieszyło mi się z randkowaniem. Wolałabym wpierw znaleźć jakąś przyjaciółkę lub chociaż koleżankę.                                                                                                              -Rób co chcesz to twoje życie. Nie będę się wtrącać mogę Ci dać najwyżej dobre rady. Czasem to w niej kochałam. Nie zajmowała się mną zbytnio. Mogłam mieć swoje życie. Nie licząc tego że pilnowali moich ocen i wtedy bawili się w ,,dobrych rodziców’’.                                                                                                  -Życzę Ci miłego dnia, ja muszę lecieć do Spa. Pocałowała mnie w czoło i wybiegła z domu. Spakowałam pomarańcze do szkoły i udała się do pokoju Milli aby się z nią pożegnać. Zwykle rano albo była w swoim pokoju albo w kuchni, lub jeszcze nie przyszła. Gdy byłam młodsza spędzała tu większość czasu teraz widuję ją trochę rzadziej. Więc poszłam sprawdzić czy już przyszła. Dostałam się do jej pokoju i zapukałam. Nie usłyszałam odpowiedzi więc weszłam i ujrzałam nic innego tylko karteczkę na jej łóżku ,, Poszłam do sklepu zrobić zakupy na obiad. Będę w domu gdy wrócisz ze szkoły. Miłego dnia w nowej szkole! Kocham cię, Milla <3’’. Kochałam to że zawsze zostawiała liściki, chowałam je wszystkie u siebie w pudełku. Sprawdziłam godzinę na smartphonie. Była 7.30. Miałam pół godziny do wyjścia. Udałam się do salonu i usiadłam na sofie przed plazmą. Włączyłam przypadkowy kanał i trafiłam na kreskówki. Nie wiem czemu uwielbiałam je oglądać. Dawały mi uczucie normalnego dzieciństwa, którego nie miałam. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i patrzyłam w ekran. Oglądałam bajki tak przez dwadzieścia minut i uznałam że czas do wyjścia. Nie miałam prawa jazdy więc albo chodziłam do szkoły pieszo lub podwoziła mnie Elizabeth. Dzisiaj postanowiłam się przejść. Z buta do szkoły miałam jakieś piętnaście minut, więc pomyślałam że wstąpię jeszcze do starbucksa po moje ulubione karmelowe latte. Na szczęście była ona po drodze, dziesięć minut od domu.
                          -----------------------------------------------------------------------------
 I mamy oficjalny pierwszy rozdział! Proszę o komentarze ona naprawdę wiele dla mnie znaczą... Jutro dodam resztę tego rozdziału . A to ja na Tt https://twitter.com/Diary_of_RosePL
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY!
Xo

2 komentarze: