1.
Biegnę. Uciekam. Chociaż nie wiem przed
czym. Za mną jest tylko nicość. Ciemność, najczarniejsza z ciemnych. Boję się
odczuwam wielki strach. Nie wiem przed czym… Biegnę przed siebie najszybciej
jak tylko potrafię. Jestem zmęczona jak nie wiem, ale muszę biec , bo ta
ciemność jest coraz bliżej. Nagle zaczynam słyszeć śmiechy. Dochodzą z każdej
strony i stają się coraz głośniejsze! Nicość zbliża się, głosy nie ustają a ja
jestem zmęczona coraz bardziej. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wtem
dostrzegam przed sobą męską sylwetkę. Nie mogę ujrzeć jego twarzy, lecz coś
ciągnie mnie do niego. Rozłożył ręce a ja wpadłam w jego ramiona. Czułam się teraz
bezpiecznie. Nic nie mogło mi zagrażać . Głosy ucichły, a ciemność oddalała
się. Nawet nie wiedziałam kto to, lecz miałam uczucie że mogę mu bezgranicznie
zaufać. I nagle wszystko zaczęło znikać. On. Już go przy mnie nie było…
Obudziłam się.
Usiadłam na łóżku zdyszana, jakbym faktycznie biegła. Byłam spocona i
trzęsłam się. Nie wiem czemu przecież ten sen nie był taki straszny. Nawet nie
wiem co oznaczał. Nie znałam tego chłopaka, cóż w sumie nie widziałam jego
twarzy. Spojrzałam na zegarek 6.30, za pół godziny zadzwoni mój budzik. Ale
wiedziałam że nie zasnę, więc wstałam i udałam się do łazienki. Popatrzyłam w
lustro i to co ujrzałam przeraziło mnie. Włosy miałam rozczochrane i spocone.
Pod oczami widniały sińce. Cóż nie wyspałam się za bardzo. Rozebrałam się i
weszłam pod prysznic. Uwielbiałam długie prysznice, z resztą i tak miałam
sporo czasu do szkoły. Nagle coś we mnie
uderzyło. Przypomniałam to sobie. DZISIAJ PIERWSZY DZIEŃ W NOWEJ SZKOLE.
Powinnam się cieszyć i w ogóle, lecz miałam złe wspomnienia z poprzednich szkół
i zrobienie dobrego pierwszego wrażenia może okazać się trudne. Starałam się trochę od stresować pod wpływem
kropli spływających po moim ciele. Nawet mi się to udało. Wytarłam się
ręcznikiem i owinęłam go wokół ciała. Wysuszyłam i uczesałam włosy. Podeszłam
do szafy i zaczęłam się zastanawiać nad tym, nad czym jeszcze dotąd mi aż tak
nie zależało. Przeszukałam pół szafy i w końcu dobrałam zestaw idealny. Białą
koszulkę z ćwiekami na ramionach, którą włożyłam luźno do purpurowych shortów z
wysokim stanem. Do tego jeszcze komplet złotych bransoletek na obie ręce i
baletki w tym samym kolorze. Zwykle się tak nie ubieram ale od dzisiaj zaczynam
przecież nowe życie! Podeszłam do wielkiego lustra obok łóżka i uznałam że
wyglądam BOSKO! Komplet idealnie podkreślał moją szczupłą, wysportowaną
sylwetkę i długie nogi. Długie, brązowe, pofalowane włosy delikatnie opadały na
moje ramiona. Zrobiłam lekki makijaż tak by podkreślić moje błękitne oczy, a
usta posmarowałam różowym błyszczykiem. ŁAŁ. Może powinnam częściej się tak
ubierać. Moja samoocena nie była zbyt wysoka. Chyba wiecie z jakiego powodu.
Założyłam na ramię skórzaną, kremową torbę i udałam się w stronę schodów aby
zejść do kuchni.
Właśnie zdałam
sobie sprawę że zapomniałam o czymś. Moja ,,mama’’ na pewno zwróci uwagę na mój
nowy image. Nastawiłam się na to psychicznie i weszłam do kuchni. Elizabeth
siedziała na wysokim krześle przy marmurowym blacie w kolorze czerni jedząc
płatki owsiane. Cała kuchnia była w barwach bieli, czerni i szarości. Już
zmierzałam w stronę krzesła gdy ta odwróciła się do mnie i pokazała ręką abym
stała. O dziwo zrobiłam to.
-Kochanie wyglądasz pięknie!
Czemu wcześniej się tak nie ubierałaś?! No cóż wyglądasz prawie tak dobrze jak
ja! Taaaaaa. To była jedna z tym złych cech Eli. Jest strasznie zadufana w
sobie. Myśli że jest najładniejsza i najmodniejsza ze wszystkich. Ubiera się
jak osiemnasto latka a tak naprawdę ma jakieś trzydzieści-sześć. Uśmiechnęłam
się do niej sztucznie w ramach podziękowań, obróciłam się w Okół własnej osi
aby pokazać jej każdy szczegół i usiadłam naprzeciwko niej. Nie chciałam się z
nią kłócić od samego ranka więc tylko nasypałam sobie płatków do miski, zalałam
mlekiem i zaczęłam jeść.
-Bardzo się
wystroiłaś. Chcesz zrobić dobre wrażenie w szkole?
-Tak. Mam nadzieję że nie będzie tak jak w poprzedniej. Odpowiedziałam.
Ona wcale nie była taka zła, w każdym razie wolałam ją od Carlosa.
-To bardzo dobrze, pewnie nie możesz się doczekać. Może w końcu poznasz
swojego pierwszego księcia z bajki. –mrugnęła do mnie znacząco. Powinnaś,
dziewczyny w twoim wieku już od dawna mają chłopaków.- dodała szybko.
Oczywiście. Nie mogła być ZBYT miła.
-Taaaa, tylko na to czekam. Odparłam sarkastycznie i zabrałam się za
swój posiłek. Nie byłam typem flirciary. Raczej nieuleczalnej romantyczki,
która szuka swojego ideału. Nie śpieszyło mi się z randkowaniem. Wolałabym
wpierw znaleźć jakąś przyjaciółkę lub chociaż koleżankę.
-Rób co chcesz to twoje życie. Nie będę się wtrącać mogę Ci dać najwyżej
dobre rady. Czasem to w niej kochałam. Nie zajmowała się mną zbytnio. Mogłam
mieć swoje życie. Nie licząc tego że pilnowali moich ocen i wtedy bawili się w
,,dobrych rodziców’’. -Życzę Ci miłego dnia, ja muszę lecieć do Spa. Pocałowała mnie w czoło i wybiegła z domu. Spakowałam pomarańcze
do szkoły i udała się do pokoju Milli aby się z nią pożegnać. Zwykle rano albo
była w swoim pokoju albo w kuchni, lub jeszcze nie przyszła. Gdy byłam młodsza
spędzała tu większość czasu teraz widuję ją trochę rzadziej. Więc poszłam
sprawdzić czy już przyszła. Dostałam się do jej pokoju i zapukałam. Nie
usłyszałam odpowiedzi więc weszłam i ujrzałam nic innego tylko karteczkę na jej
łóżku ,, Poszłam do sklepu zrobić zakupy na obiad. Będę w domu gdy wrócisz ze
szkoły. Miłego dnia w nowej szkole! Kocham cię, Milla <3’’. Kochałam to że
zawsze zostawiała liściki, chowałam je wszystkie u siebie w pudełku.
Sprawdziłam godzinę na smartphonie. Była 7.30. Miałam pół godziny do wyjścia.
Udałam się do salonu i usiadłam na sofie przed plazmą. Włączyłam przypadkowy
kanał i trafiłam na kreskówki. Nie wiem czemu uwielbiałam je oglądać. Dawały mi
uczucie normalnego dzieciństwa, którego nie miałam. Rozłożyłam się wygodnie na
kanapie i patrzyłam w ekran. Oglądałam bajki tak przez dwadzieścia minut i
uznałam że czas do wyjścia. Nie miałam prawa jazdy więc albo chodziłam do
szkoły pieszo lub podwoziła mnie Elizabeth. Dzisiaj postanowiłam się przejść. Z
buta do szkoły miałam jakieś piętnaście minut, więc pomyślałam że wstąpię
jeszcze do starbucksa po moje ulubione karmelowe latte. Na szczęście była ona
po drodze, dziesięć minut od domu.
-----------------------------------------------------------------------------
I mamy oficjalny pierwszy rozdział! Proszę o komentarze ona naprawdę wiele dla mnie znaczą... Jutro dodam resztę tego rozdziału . A to ja na Tt https://twitter.com/Diary_of_RosePL
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY!
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY!
Xo
Będę to śledzić naprawdę fajne. xD
OdpowiedzUsuńhueheuehuh fajne :) trzymaj tak dalej :) ;0
OdpowiedzUsuń